poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 6



Oczami Violetty
Obudziłam się, a Leona już nie było. Przetarłam oczy, ziewnęłam. Wstałam i ubrałam się we wczorajsze ubrania. Poszłam do kuchni. Verdas stał przy blacie i robił sobie kawę.
- W grzywce bardziej ci do twarzy - powiedziałam.
- Spadaj - wymamrotał, odwracając się.
Uśmiechnęłam się i oparłam o blat.
- Jak się spało? - zapytałam.
- Nawet nawet... Jedz - wskazał na talerz na stole.
- O jak miło, zrobiłeś śniadanie.
- W końcu trzeba jeść.
- Dziękuję - lekko musnęłam jego policzek.
- Nie ma za co. Tylko postaraj się szybko, mam spotkanie.
- Dobrze, dobrze, już...
Zostawił wszystko i poszedł chyba się uczesać. Zaczęłam jeść. Było bardzo smaczne. Cholera, czy on we wszystkim musi być idealny?
Uśmiechnął się lekko, kiedy wrócił. Usiadł na przeciw mnie i kończył kawę.
Uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra, mamy 20 minut - odstawił pusty kubek.
Odstawiłam talerz do zlewu. Popatrzyłam na niego i nieświadomie przygryzłam wargę, był cholernie pociągający.
- Nie przyglądaj mi się tak - powiedział, poprawiając garnitur, a ja się lekko zarumieniłam. Zabrzęczał jego telefon, więc popatrzył na ekran. - Oj Vanessa - mruknął pod nosem chyba poirytowany. - Dobra widzimy się wieczorem - powiedział i odwrócił się.
- A jeżeli nie przyjdę?
- Proste. Tak jak obiecałem, Diego pożegna się z życiem.
Pokiwałam głową, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Będziesz teraz płakać? - westchnął.
- Nie jestem człowiekiem bez uczuć jak ty - fuknęłam.
- Nie wiem o co ci znów chodzi. Umawialiśmy się na to.
- Chodzi mi TYLKO o to, że z niczym się nie liczysz. Traktujesz mnie jak dziwkę, Leon.
- Nie prawda. Wiem jak traktuje ciebie a, jak je. Poza tym, zgodziłaś się, Wczoraj sama wskoczyłaś mi do łózka - powiedział opanowanym tonem.
- Tylko dlatego, że coś do ciebie czuję, ale przecież ty tego nie rozumiesz....
Wzruszył ramionami.
- Nienawidzę cię - syknęłam mu w twarz.
Nagle pocałował mnie tak jakoś... namiętnie. Oddałam pocałunek przymykając oczy. Naprawdę go nie rozumiem.
- Ja wiem Violu, już mi to mówiłaś - popatrzył na mnie. - Już chodź, Vanessa na mnie czeka.
- Vanessa - szepnęłam. Zapomniałam, że dziś się umówiłyśmy. Musiałam udawać przed Leonem, że jej nie znam. - Jaka Vanessa?
- Moja siostra, modelka, pewnie znasz.
- To twoja siostra? Myślałam, że to tylko zbieżność nazwisk...
- Siostra - powtórzył.
- Pozdrów ją ode mnie, dobrze się znamy - uśmiechnęłam się. - Podwieziesz mnie do centrum? To chyba po drodze na lotnisko.
- Tak, jasne - przytaknął. Wziął do ręki telefon po czym wyszliśmy.
Leon wysadził mnie tam, gdzie prosiłam. Poszłam do jednego z butików i kupiłam nową sukienkę, w którą od razu się przebrałam. Poszłam do kafejki, gdzie czekałam na Van.