Oczami
Violetty
Tak, mamy dzień misji. Jestem poddenerwowana. Niby to norma, że latam sobie na różne takie 'schadzki' zdobywam drogie przedmioty i zabijam ludzi, którzy chcą mi przeszkodzić. Ale tym razem będzie tam Leon.
To głupie, ale on mi się ciągle podoba. Ledwo go znam, rozmawialiśmy 2 razy w ciągu trzech lat, ale wiem o nim trochę, obserwuję go nieraz i...to tak jakoś samo.
Właśnie siedziałam w biurze i przygotowywałam się do misji. Chciałam z nim wygrać, musiałam, jeszcze nigdy nie przegrałam, mimo, że za pierwszym razem miałam dopiero 14 lat!
Wyjęłam swoje ubrania i cały potrzebny sprzęt.
Tak, mamy dzień misji. Jestem poddenerwowana. Niby to norma, że latam sobie na różne takie 'schadzki' zdobywam drogie przedmioty i zabijam ludzi, którzy chcą mi przeszkodzić. Ale tym razem będzie tam Leon.
To głupie, ale on mi się ciągle podoba. Ledwo go znam, rozmawialiśmy 2 razy w ciągu trzech lat, ale wiem o nim trochę, obserwuję go nieraz i...to tak jakoś samo.
Właśnie siedziałam w biurze i przygotowywałam się do misji. Chciałam z nim wygrać, musiałam, jeszcze nigdy nie przegrałam, mimo, że za pierwszym razem miałam dopiero 14 lat!
Wyjęłam swoje ubrania i cały potrzebny sprzęt.
Byłam
już prawie gotowa, siedziałam przy monitoringu i piłam kawę żeby
się uspokoić i wyciszyć przed akcją
Oczami Leona
Nadszedł
dzień misji siedziałem w swoim gabinecie i przemyślałem cały
plan z 90 % szansami, bo w końcu parę razy przegrałem, ale to
tylko wtedy kiedy ktoś zrobił błąd lub zachorował i wtedy
wszystko diabli wzięli. Spojrzałem na telefon 12.24 może by
tak odwiedzić Castillo?
Oczami Violetty
Kończyłam pić kawę. Wszystko miałam idealnie zaplanowane, jak zawsze, nie ma opcji, żebym nie wygrała. Uśmiechałam się do siebie. Byłam już nawet ubrana w moje czarne legginsy i top, podkreślały moją figurę. Siedziałam sobie i tylko czekałam na dobrą godzinę, kiedy do środka wszedł Leon.
Oczami Leona:
Uśmiechnąłem
się wchodząc i usiadłem na przeciwko niej
-
Miła wizyta prawda?
- Nie koniecznie - zaprzeczyła.
Zasmuciłem się.
- Cieszysz się, jestem tego pewien, w końcu po co byś za mną chodziła.
- Nie chodziłam za tobą, spieprzaj. A jeśli tak było to dla własnych interesów. Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów bliżej - syknęła.
- Nie koniecznie - zaprzeczyła.
Zasmuciłem się.
- Cieszysz się, jestem tego pewien, w końcu po co byś za mną chodziła.
- Nie chodziłam za tobą, spieprzaj. A jeśli tak było to dla własnych interesów. Trzymaj przyjaciół blisko, ale wrogów bliżej - syknęła.
-
Kłamać to ty nie potrafisz - powiedziałem i uniosłem jej
podbródek. - Nigdy nie umiałaś, a na pewno nie wtedy, gdy się
nagle rzuciłaś.
- Daj i spokój, co? Nie mam co robić tylko śledzić cię z nudów? Zabawne.
- Daj i spokój, co? Nie mam co robić tylko śledzić cię z nudów? Zabawne.
-
Na pewno życzyć ci powodzenia.
- Tyle? Jeśli tak to dzięki ale to ono tobie się przyda.
- Tyle? Jeśli tak to dzięki ale to ono tobie się przyda.
-
Na prawdę miło to słyszeć, ale nie tylko po to.
- No to co jeszcze? - jęknęła.
- Tak to ty możesz sobie jęczeć w łóżku z Diego.
- Odpieprz się od moich relacji z ludźmi. To nie twoja sprawa, a poza tym nie sypiam z Diego.
- No to co jeszcze? - jęknęła.
- Tak to ty możesz sobie jęczeć w łóżku z Diego.
- Odpieprz się od moich relacji z ludźmi. To nie twoja sprawa, a poza tym nie sypiam z Diego.
Zaśmiałem
się.
- Kogo jak kogo ale mnie nie musisz oszukiwać. Przelotne uśmiechy, przytulania, ale nie chodzi o to, że chcę dla ciebie źle, tylko o to że nie chcę, żebyś tak szybko skończyła.
- Wkurwiasz mnie - warknęła. - Mów co chciałeś.
- Kogo jak kogo ale mnie nie musisz oszukiwać. Przelotne uśmiechy, przytulania, ale nie chodzi o to, że chcę dla ciebie źle, tylko o to że nie chcę, żebyś tak szybko skończyła.
- Wkurwiasz mnie - warknęła. - Mów co chciałeś.
-
Właśnie to. Ponieważ to, by się spotykać z kimś z grupy jest
zakazane. Szybko możesz wylecieć, ale powodzenia, mam nadzieję że
będzie po tobie - powiedziałem wstając.
- Powtarzam ci, że nic mnie z Diego nie łączy - też wstała.
- Już ci mówiłem coś, jak chcesz, zaprzeczaj.
- Nie, racja, nie muszę ci się tłumaczyć.
- Do później więc, wreszcie poczujesz co to jest rywalizacja ze mną.
- A ty jak smakuje trawa od spodu - uśmiechnęła się.
- Ty byś mogła, jakbym cię nie uratował - puściłem do niej oczko i wyszedłem poprawiając seksownie koszulę.
Oczami Violetty
- Powtarzam ci, że nic mnie z Diego nie łączy - też wstała.
- Już ci mówiłem coś, jak chcesz, zaprzeczaj.
- Nie, racja, nie muszę ci się tłumaczyć.
- Do później więc, wreszcie poczujesz co to jest rywalizacja ze mną.
- A ty jak smakuje trawa od spodu - uśmiechnęła się.
- Ty byś mogła, jakbym cię nie uratował - puściłem do niej oczko i wyszedłem poprawiając seksownie koszulę.
Oczami Violetty
Nienawidzę
go, nienawidzę go! Czemu za każdym razem ktoś musi mi to
wypominać? Jest okropnym, podłym, przystojnym, pociągającym...Nie!
Violetta, wróć. Masz mu skopać tyłek, właśnie zepsół ci
dzień.
Wzięłam głęboki wdech. Fakt, uratował mnie, po raz pierwszy i mam nadzieję ostatni. Ale ja uratowałam jego. Czy to też nie powinno się liczyć? Jesteśmy kwita. 1 do 1. Tak mi się wydaje.
Czasami chciałabym umieć go nienawidzić, ale nie mogę. To wszystko przez to, że te trzy lata temu... Czemu ja byłam takim głupim dzieckiem, czemu?
Do tej pory mam o to do siebie żal. Gdybym bardziej uważała wtedy by mnie nie musiał ratować i teraz miałabym święty spokój!
Wzięłam głęboki wdech. Fakt, uratował mnie, po raz pierwszy i mam nadzieję ostatni. Ale ja uratowałam jego. Czy to też nie powinno się liczyć? Jesteśmy kwita. 1 do 1. Tak mi się wydaje.
Czasami chciałabym umieć go nienawidzić, ale nie mogę. To wszystko przez to, że te trzy lata temu... Czemu ja byłam takim głupim dzieckiem, czemu?
Do tej pory mam o to do siebie żal. Gdybym bardziej uważała wtedy by mnie nie musiał ratować i teraz miałabym święty spokój!
Oczami Leona
O
równej 15 wyszedłem z firmy I moim BMW pojechałem pod bazę skąd
wszystkich zgarnąłem i powiedziałem gdzie mają być i co robić
wszystko musi wyjść jak najlepiej, bo jak zrobię coś źle będzie
po mnie.
Oczami Violetty:
Byłam już na miejscu. Miałam wszystkie potrzebne rzeczy i mniej więcej orientowałam się gdzie jest diament, który miałam znaleźć. Musiałam go mieć, wiele ludzi by za niego zabiło. Nawet ja. Muszę uważać...
Na razie byłam sama i orientowałam się w terenie. Miałam mieć wszystko perfekcyjnie zorganizowane.
Oczami
Leona
|
||
Gdy
dojechałem na miejsce szybko podszedłem do grupki moich
znajomych wszystko powtarzając miałem nadzieję że się uda bo nie mogę przegrać z Castillo. Gdy wszedłem do dużego zimnego pomieszczenia wszedłem do sali do której miała wejść Violetta ponieważ dostała złe informacje ze tam jest diament sam nie wiem gdzie jest nikt tego nie wie a więc zostało mi czekać na nią a że chciałem ja upić przywiozłem parę win i jedzenie Oczami Violetty: Byłam w jednej z sali i stałam tyłem do drzwi, kiedy usłyszałam trzask. Odwróciłam się i zobaczyłam Leona. Zmarszczyłam czoło. Byłam podejrzliwa bardzo.Wyszedł z drugiego małego holu i zobaczył mnie
-
Oboje wpadliśmy widzisz... - westchnął zrezygnowany opierając
się o ścianę - zostaliśmy zamknięci -Co? - warknęłam. Podeszłam do drzwi i próbowałam je otworzyć, ale się nie dało. Uśmiechnął się lekko ale szybko przestał.
-
Widzisz gdybyś nie zamykała tych drzwi i ja i ty byśmy wyszli
-
Doprawdy? Jakoś to takie niewiarygodne. Czyli kochasz mnie?
- Tak. Teraz ty. Też mi nie powiedziałeś co o mnie myślisz, Verdas. - Ja akurat nie muszę - pstryknął mnie w nos. - Tchórz - wzruszyłam ramionami. - Ja nie kocham - zaśmiał się. - Ta, jasne - pokiwałam głową. - Nudno mi jakoś. Położyłam się na podłodze. - Gdyby tu był sygnał... - westchnął. - Wiesz, ja wolę się pieprzyć, bo miłość jest dla słabych. - Aha, a z jakimi kobietami się kochasz? - popatrzyłam na niego. Chwilę nad tym myślał. - Trafiłaś w sedno. Nie wiem z iloma, ale wiem, że z każdą.
-
To ja chyba jestem wyjątkiem, nie? - zaśmiałam się.
- Chyba jesteś trochę za młoda, chociaż ja to robiłem dawno, dawno temu... Usiadłam bardzo blisko niego.
-
Za młoda? - prychnęłam.
- Za młoda - przytaknął. - I nie ładnie tak sypiać z dwoma - powiedział, pstrykając mnie w nos. - Nie sypiam z Diego, kurwa mać - warknęłam. - Nie mi takie kity - powiedział opierając się o ścianę. Zacisnęłam pięść na jego koszuli i pocałowałam go. Oddał mój pocałunek. Złapał mnie w talii i ułożył sobie na kolanach. Zdziwił się co robię, ale raczej mu się to podobało, więc kontynuował schodząc niżej na moją szyję. - Ty chyba nie wiem co robisz - szepnął. - Możliwe - uśmiechnęłam się. Polizał moją szyję rozpinając moją koszulkę. - Bardzo źle - szepnął. ----------------- Tak oto przedstawiamy Wam rozdział 2. Manm nadzieję, że wszystko jest dość jasne :) 2komentarze = next :) |
Świetny :D
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńAle cudo!!!! Chcę nexta!!
OdpowiedzUsuńDziękujemy, next niedługo :)
UsuńJuż podoba mi się to opowiadanie *o*
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło, dziękujemy ^^
UsuńSuper rozdział dziewczyny ♥
OdpowiedzUsuńAlbo mi się wydaje, albo trochę pozmieniałyście ;)
No i w końcu nie wiemy czy coś między nimi zaczło, czy tylko się całowali xD
No to nic, ja czekam na nex, beseoski ♥
Dziękujemy :)
UsuńTak, wszystkojest trochę inaczej zapisane, ale ogólnie sens jest ten sam :)
Dowiecie się, spokojnie :) Ale raczej się domyślasz :)
Next niedługo :)